— Więc i ty chcesz mnie opuścić?
— Opuścić? Nie! Wszak zostaniemy w jaskini. Uszedłszy taki kawałek drogi, zaspokoiłem swoją ciekawość i nie mam ochoty wnikać w dalsze tojemnice grobowców.
— A więc zostańcie tutaj. Pójdę sam.
Zastałem przewodnika na tem samem miejscu, gdzieśmy go zostawili. Gdy się dowiedział, że już tylko ze mną pójdzie dalej, ucieszył się bardzo, gdyż jeden podróżnik sprawiał mu mniej trudu i zachodów, aniżeli trzej. Z umówionej kwoty nic oczywiście przez to nie tracił.
Czołgaliśmy się dalej. Chodnik zwężał się coraz to bardziej, a podłoga jego pokryta była kryształkami krzemienia, które przecinały ubranie i kaleczyły ręce. Po jakimś czasie natrafiliśmy na szczelinę tak wąską, że zdołaliśmy się z trudnością tylko przez nią przecisnąć, aby się dostać do szerokiej i wysoko sklepionej komnaty. Była pełna głazów, między któremi znajdowały się szczeliny
Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/82
Ta strona została skorygowana.
80