coraz dalej i dalej, aż znowu dostaliśmy się do groty na tyle wysokiej, żeśmy się mogli wyprostować. Były i tu w ziemi głębokie szczeliny, rozgałęziające się w rozmaitych kierunkach. Dotychczas widziałem tylko pył i odłamki mumij, tu zaś zobaczyłem po raz pierwszy zupełnie cało zachowane zwłoki. Był to trup krokodyla długości około ośmiu łokci.
Weszliśmy znowu w otwór, który był wylotem chodnika, wiodącego do obszernej sali. Tu znalazłem to, czego szukałam. Mumje nie były w całości zachowane; były to przeważnie same ułomki, któremi możnaby zapełnić kilka wagonów kolejowych. Widziałem i całe ciała, ale bez rąk i nóg, połowy korpusów — całe i porozbijane członki nietylko krokodyli, lecz także i innych zwierząt, a nawet ludzi. Nie ulega wątpliwości, że tutaj właśnie odbywano formalne targi na ten towar.
Przeszukałem te szczątki, lecz nie znalazłem nic wartościowego; nie robiłem też żadnych zakupów, bo taka mumja byłaby w podróży prawdziwą zawadą.
Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/84
Ta strona została skorygowana.
82