Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mylisz się. Ja sam przybyłem, ażeby ciebie odszukać.
— Naco? Ale zaczekaj! Tu na moście nie możemy rozmawiać o tych sprawach. Chodźmy do jakiej kawiarni; to będzie najlepsze.
— Tak, to najlepsze, — potwierdził, kłaniając mi się, poczem obrócił się, aby mi towarzyszyć do miasta. Weszliśmy do pierwszej napotkanej kawiarni i, znalazłszy jakiś cichy kącik, kazaliśmy sobie podać limonjady. Następnie zapytałem:
— A więc dlaczego przybyłeś sam, ażeby mnie tu odszukać?
— Bo mój pan mi tak kazał — brzmiała niezbyt inteligentna odpowiedź.
— Cóż go do tego skłoniło?
— Nie chce, żebyś był sam.
— Aha! Czy Murad Nassyr sądzi, że potrzebuję obrońcy?
— Nie, ale w każdym razie będzie lepiej, jeśli będę przy tobie. Byłem najsłynniejszym wojownikiem mojego szczepu i, jak wiesz, idę o lepsze z bohaterami całego świata...

7