Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc chcesz, ażeby ci trzej należytą karę otrzymali?
— W każdym razie nie ja będę ich sędzią. Nie wniosę też do sądu skargi przeciw nim, wiem bowiem, że zaszkodziłoby to raczej sprawie, aniżeli pomogło. Nie wątpię zresztą, że sami funkcjonarjusze sądowi ostrzegliby tych drabów.
— A zatem, cóż chcesz uczynić?
— Będę ich śledził, a jeśli który z nich dostanie się w moje ręce, zaskarżę go i nie spocznę, dopóki nie zostanie ukarany.
— Zanim go ty zaskarżysz, zginie od noża mojego. Najgorszy z nich wszystkich to ten obłudnik Abd Asl, gdyż wszyscy uważają go za najpobożniejszego człowieka, a to tymczasem djabeł w ludzkiej postaci.
— Abd Asl? — zapytałem zdumiony. — Czy to może nazwisko świętego fakira?
— Oczywiście!
— A czy znasz imię Ibn Asl?
Zapytany spojrzał na mnie badawczo, a potem spytał:

103