— Tak.
— Effendi! Jeśli ci potrzeba służącego, weź mnie ze sobą! Jestem ubogi, ale nic nie będziesz mi płacił. Dasz mi jeść tylko.
— Dobrze, podobasz mi się i biorę cię ze sobą. Ponieważ jesteś żeglarzem, uda mi się może dobrą zapewnić ci służbę.
— Serdecznie ci dziękuję, effendi! Kiedy odjeżdżasz?
— Nie wiem jeszcze, bo czekam w Siut na towarzysza.
— A co będzie, jeśli on już dziś nadjedzie? Dziś jeszcze nie mógłbym z tobą jechać, gdyż przedtem muszę jedną ważną sprawę załatwić.
— Masz czas, bo i ja muszę przed wyjazdem do Chartumu udać się do Maabdah, gdzie mam nadzieję spotkać fakira Abd Asla.
— I ja dlatego zostaję, aby się z nim rozprawić. Muszę się na nim zemścić.
— Zostaw to mnie!
— Nie, effendi! Mamy równe prawa, a kto z nas dwu przyjdzie pierwszy, temu drugi ustąpi.
Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/107
Ta strona została uwierzytelniona.
105