Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

że się już z rąk jego nie wywinę i słowa jednego z jego opowiadania nie będę mógł nikomu powtórzyć.
Ruszyliśmy ku miastu. Ze względu na Ben Nila szliśmy powoli i dopiero po upływie godziny dotarliśmy do pierwszych domów miasta. Tam zapytałem Ben Nila, czy umie obchodzić się z bronią.
— Tak — odpowiedział.
— A jak tam z twoją odwagą?
— Wystaw mnie na próbę, effendi!
— Zobaczymy, jak się spiszesz! — rzekł Selim. — Niejeden sądzi, że ma odwagę, a to nieprawda. Patrz natomiast na mnie. Jestem bohaterem bohaterów i najśmielszym ze śmiałych.
— Twoje bohaterstwo poznałem dzisiaj dokładnie — odpowiedział Ben Nil ironicznie.
— Nieprawdaż? Zszedłem w otchłanie piekieł, ażeby ciebie wybawić, a kto wie, czy bez mojej pomocy effendi zdołałby wyjście odszukać; wszak pamiętasz, jak umiejętnie przyświecałem mu przy robocie.

107