Podczas reszty mego pobytu w Siut nie zaszły żadne wypadki.
Mój gruby Turek, Murad Nassyr, przybył wreszcie i zabrał mnie, Ben Nila i Selima na statek. Kiedy mu opowiedziałem o wszystkiem, co nam się w ostatnich dniach zdarzyło, nie chciał zrazu wierzyć, żeby nienawiść Abd el Baraka doszła do takich granic. Nie ukrywał jednak radości, że wyszedłem cało ze wszystkich tych niebezpieczeństw. Mniej był zadowolony ze znajomości mojej z reisem effendiną i odnośną wiadomość przyjął z widoczną niechęcią.
Droga z Siut do Korosko nie była nudna, owszem, przyniosła mi dosyć dużo spostrzeżeń i wiadomości. Całemi godzinami wysiadywałem z Muradem Nassyrem pod dachem namiotu, a kiedy był w dobrym humorze, musiałem mu opowiadać o tem, co przeżyłem. Z ogrom-