Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

dłem. To, co ujrzałem, wprawiło mnie w niemałe zdumienie. Na kilku ułożonych na sobie dywanach leżała młoda dziewczyna lat może siedemnastu. Na poduszce ozdobnej oparła rękę, a na niej złożyła głowę. Miała na sobie szerokie, sięgające aż do kostek, spodnie kobiece, nagie stopy tkwiły w aksamitnych pantofelkach. Górną część ciała okrywał rodzaj bluzki z czerwonej i bogato złotem haftowanej materji. Prócz tego spływało z jej ramion wierzchnie okrycie, uszyte z lekkiej, przezroczystej tkaniny. Włosy, w których iskrzyły się perły i złote monety, splecione były w długie warkocze. Brwi i rzęsy miała poczernione, a paznokcie zaróżowione henną.
Ale twarz... ta twarz! Ilekroć mówi się o wschodniej piękności, wyobrażamy sobie zawsze istotę wspaniałą swoim posępnym wyrazem twarzy, o rysach Kleopatry, Judyty, Szefaki. A tu...? Twarzyczka mała i jakby zgnieciona, czoło wąskie na dwa palce, nosek jak suszona śliwka, z tą tylko różnicą, że nie czarny,

128