— Cóż takiego? — zapytałem, gdyż nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
— Czy widziałeś ją w całej piękności i wdzięku?
Przyszła mi na myśl myszka i odpowiedziałem, niestety, wbrew przekonaniu:
— Cudowna!
— Nieprawdaż, że wspaniała?
— Jak jutrzenka.
— Prawdziwy promień słońca. Jeszcze żadne niepowołane oko nie widziało jej twarzy. Oprócz narzeczonego, któremu ją wiozę, jesteś jedynym człowiekiem, który takiej łaski dostąpił.
— Dlaczegóż ja właśnie?
— Ponieważ Kumra ma siostrę młodszą o rok, ale posiadającą te same rysy, taki sam piękny nosek, iskrzące oczy, — wszystko zupełnie takie same. Czy ty słyszysz, co mówię?
Musiał zauważyć, że wpadłem w zadumę, albo że mi się twarz wydłużyła.
— Słyszę — odrzekłem.
— I rozumiesz?
— Dobroć twoja jest dziś tak nie-
Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.
131