dał mi czasu, żebym mu istotę mego jasnowidzenia mógł wyjaśnić. Wkrótce usłyszałem przez otwarte okno głos jego:
— O Ben Wasaku! Widocznie Allah cię miłuje, kiedy kroki twoje skierował w miejsce właściwe. Dobrze osądziłeś tego effendiego; on nietylko mądry, lecz oczy jego spostrzegają to, co dla drugich ciemne i niezgłębione.
— Bo jego rozum bystrzejszy, niż nasz.
— O nie; nie to. On wie nawet takie rzeczy, do których zwykłym rozumem dojść niepodobna. On wie, że przychodzisz prosić go o to, żeby ci brata w Chartumie odszukał.
— W takim razie musiałby być wszechwiedzącym, a takim nie jest nikt, oprócz Allaha.
— O tym jednak człowieku możnaby myśleć, że istotnie jest wszechwiedzącym. Wie wszystko, wszystko. Ma nawet zamkniętego we flaszce ducha, który życie daje i może martwych ożywiać. Chodź, zaprowadzę cię do drzwi jego mieszkania, spodziewam się jednak, że
Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
12