drzejszym i najmężniejszym z Franków, których widziałem, więc przyszło mi na myśl zwrócić się do ciebie z tą prośbą. Ja wiem, że to śmiałość i natręctwo z mej strony, ale wiem, że masz serce dobre, i sądziłem, że mi to natręctwo wybaczysz. Może znajdziesz w Chartumie czas, aby się nieco utrudzić i uwolnić mnie od zmartwienia. Jeśli się tego zadania nie podejmiesz, nie będę miał żalu do ciebie, jeśli jednak zlitujesz się nade mną, będę ci wdzięczny do końca życia i zaopatrzę cię we wszystko, czego ci tylko potrzeba.
— Powiem ci krótko, że jestem gotów spełnić twoje życzenie, oczywiście o tyle, o ile mi na to okoliczności pozwolą.
— Effendi, dziękuję ci, — zawołał, chytając mnie za obie ręce. — Pragnąłem twojej pomocy, ale nie miałem nadziei, że mi tę łaskę wyświadczysz. Zdejmujesz mi z duszy wielki, bardzo wielki ciężar.
— Tylko się nie oddaj, proszę cię,
Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.
17