— Tyle pieniędzy pożyczyłeś człowiekowi, mieszkającemu tak daleko, aż w Chartumie? Widocznie bardzo ufasz owemu kupcowi. Odkąd datuje się wasza znajomość?
— Od sześciu lat.
— A kiedy mu dałeś pieniądze?
— Przed pięciu laty.
— A zatem w chwili, kiedy mu pieniądze powierzałeś, znałeś go dopiero od roku. Czy to nie było nierozwagą z twej strony?
— Nie, gdyż polecił mi go człowiek, którego każde słowo jest święte, jak święte są zdania koranu.
— Kto to był?
— Święty fakir, który wczoraj pojechał z wami do Siut.
— Hm! Nie jestem muzułmaninem i nie wiem, czy wasi fakirzy zasługują na takie zaufanie. Poznałem kilku i ci wydali mi się wielkimi hultajami.
— Są tacy, masz słuszność, lecz uczciwość i pobożność czynią niewątpliwie tego jednego godnym zaufania.
— A więc ten człowiek radził ci
Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.
22