nowego i awanturniczego! Poszukać zaginionego, którego święty fakir nie mógł odnaleźć. O tym ostatnim myślałem wiele. Wprawdzie nie przypisywałem mu stanowczo łotrostwa, nie mogłem się jednak oprzeć nieokreślonemu przeczuciu, że fakir w całej tej sprawie inną zupełnie grał rolę, aniżeli ta, jaką mu chciał przyznać przewodnik.
Szczęściem, umówiłem się ze starcem, że pójdę do grobów królewskich. Przy tej sposobności mogłem go wybadać. Nie mógł wiedzieć, że Ben Wasak był u mnie i że mówił ze mną o swoim bracie, to też było rzeczą prawdopodobną, że wpadnie w zastawioną na siebie pułapkę, jeśli moje przeczucia nie były fałszywe. Przerwałem te rozmyślania, kiedy mnie poproszono do śniadania. Zaspokoiłem głód dostatecznie i oświadczyłem gospodarzowi, że na obiad do domu nie przyjdę.
— Dlaczego? — spytał. — Gdzie idziesz?
— Zwiedzić grobowce.
— O Allah! Czy niedość ci wczorajszego smrodu w jaskini?
Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.
36