Zelżył mnie, ponieważ jestem innej wiary, niż on.
— Przebacz mu, bo to mały chłopak, który jeszcze nie umie nad swoim gniewem panować. Jestem gotów. Chodźmy!
Chciał iść przodem, może dlatego, aby uniknąć rozmowy; ponieważ jednak koniecznie chciałem się z nim rozmówić, trzymałem się jego boku. Selim szedł za nami. Uderzyło mnie to, że fakir prowadził nas tą samą drogą, którą jechaliśmy onegdaj. Szliśmy tak obok siebie już dobrą chwilę. Ponieważ nie przerywał milczenia, zacząłem:
— Cieszę się, że jesteś kaznodzieją....
Chciałem mówić dalej, lecz wtrącił:
— W takim razie jesteś niedobrym chrześcijaninem.
— Dlaczego?
— Przecież i wy macie także kaznodziejów, których zadaniem jest nawracanie pogan.
— I owszem.
— Jak ich nazywacie?
— Misjonarzami.
— Tak, słyszałem tę nazwę. Misjona-
Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.
44