Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc mam powykręcać, albo nawet połamać sobie ręce i nogi?
— Tego nikt od ciebie nie wymaga — odrzekłem. — Musi tam być przecież jakie urządzenie, zapomocą którego będzie można zleźć nadół.
— Jest — oświadczył fakir.— Po obu stronach szybu znajdują się dziury, w które wstawia się nogi. To daje także silne oparcie dla rąk. W ten sposób można się dostać nadół, jak po zwykłych schodach albo i po drabinie.
— Jaki ten szyb głęboki?
— W głębokości dwudziestu stóp natrafimy na dwie sztolnie boczne, ale próżne i bardzo małe, a znowu trzydzieści stóp niżej znajdziemy się już w głównym kurytarzu. Nie bójcie się — schodzenie i wchodzenie przy pomocy tych dziur jest zupełnie wygodne.
— A jakie tam powietrze?
— Prawie takie dobre, jak na górze. Muszą tu być otwory powietrzne, których jednak dotychczas nie odszukałem. Może twoje bystre oczy zdołają je odkryć.
Powiedział to głosem zwyczajnym,

61