Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

ale później zrozumiałem, że była w jego słowach ironja.
— Czy otworom do schodzenia można zaufać? — pytałem dalej. — Szyb jest zbudowany z cegieł nilowych, które kruszą się łatwo, możnaby więc stracić oparcie i spaść w głąb?
— Nie. Cegły są mocne, a zresztą mamy linę ze sobą, którą się razem zwiążemy. Kto idzie naprzód?
— Ja nie! — odrzekł Selim czem prędzej.
Mając wciąż na wględzie, że przyrzekłem sobie zachować ostrożność, powiedziałem fakirowi, że musi nam przewodniczyć, a on zgodził się na to bardzo chętnie. To także uspokoiło moją względem niego nieufność. Fakir poszedł więc przodem, potem szedł Selim, a ja, jako najsilniejszy, nakońcu. Gdyby się który z nich zesunął, miałem go zatrzymać na linie. Jeden jej koniec przewiązał sobie fakir pod ramionami, w środku umocowałem Selima, a drugi koniec owinąłem sobie dokoła bioder i zawiązałem na węzeł.

62