przecież chyba zauważył, gdyby się koło mnie usiłował przecisnąć, aby wtyle zostać.
— A jednak widocznie nie zauważyłeś tego. Odczepił się od powrozu i wśliznął skrycie w boczną sztolnię, by nas obok siebie przepuścić. Teraz zamknął szyb kamieniami i nie możemy się wydostać.
— Allah ’l Allah! A więc to prawda? — spytał głosem pełnym przerażenia.
— Tak, smutna prawda. Spróbowałem właśnie podnieść te kamienie, ale za ciężkie.
— Ja ci pomogę. Idę!
— Zostań tam! Nanic mi się twoja pomoc zda, bo na dwie osoby tutaj za ciasno.
— To spróbuj jeszcze raz, effendi! Jesteś silny, o wiele silniejszy ode mnie. Może uda ci się podnieść kamienie i usunąć przeszkodę.
— Dobrze, spróbuję jeszcze raz, ale jeśli się uda, to kamienie wpadną do szybu i głowy nam rozbiją. W każdym
Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.
68