Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

azie przysuń się bliżej, stój mocno i trzymaj się dobrze, ażeby cię nadół ze sobą nie porwały.
Podniosłem się jeszcze wyżej, ażeby, zamiast głową, podnieść płytę plecami. Usłyszałem nad sobą głuche odgłosy i łoskot, z którego wywnioskowałem, że zbrodniarze wciąż jeszcze obciążają płytę kamieniami. Musieli w tym celu sprowadzić do bocznych sztolni znaczny zapas tego materjału.
Przyłożyłem zgięte plecy do płyty i spróbowałem ją podnieść, ale napróżno. Kiedy wkońcu zebrałem wszystkie siły, poczułem, że cegły iłowe, na których stałem, zaczęły poddawać się silniejszemu naciskowi i kruszyć. Tej drogi ocalenia trzeba było się wyrzec.
— Idzie? — spytał Selim trwożliwie.
— Nie. Cegły się kruszą i grozi nam niebezpieczeństwo, że runiemy w głąb szybu.
— O Allah, o łaskawy, o miłosierny! Jesteśmy zgubieni! Zginiemy w tej jaskini, a nikt nie będzie wiedział, gdzie zgniją ciała nasze i gdzie nasze kości zwie-

69