studnia. Pod ścianą siedziała postać, która teraz podniosła ręce i zawołała:
— Miejcie litość! Puśćcie mnie znów na górę! Ja was nie zdradzę. Wszak wam to już przyrzekłem!
— Nie bój się — odrzekłem. — Nie przyszliśmy poto, aby cię dręczyć.
— Nie? Więc nie jesteście ludźmi Abd el Baraka, który mnie kazał zabić?
— Nie. Abd el Barak jest raczej moim najzawziętszym wrogiem, którego sprzymierzeńcy zamknęli nas w tej studni.
— Allah! Więc wy także skazani jesteście na śmierć i nie możecie mi przynieść ocalenia?
— Nie trać ufności! Chcą nas tu wprawdzie zagłodzić, spodziewam się jednak, że unicestwię ten zamiar i że razem z nami zobaczysz światło dzienne. Jak długo znajdujesz się już w tem miejscu?
— Cztery dni.
— Zapewne giniesz z pragnienia?
— Nie, panie. Pragnienia nie odczuwam, bo tu wilgotno, a mur ocieka wo-
Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.
77