Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.

iekmi środkami rozporządza człowiek myślący i energiczny. Kop dalej, Selimie!
— Jeśli się stąd wydostaniemy, — zapewnił Ben Nil — biada tym, którzy nas tu zamknęli podstępem!
— Zmiażdżę tego fakira! — zgrzytnął Selim, rzucając poza siebie garść piasku. — Żebyśmy tylko stąd wyszli!
— Wyjdziemy — odrzekłem. — Zdaje mi się nawet, że wiem, w którem miejscu wydostaniemy się na wolne powietrze. Posuwamy się mianowicie ku południowi, a więc w tę stronę, w której się marszałek do lochu zapadł. Nie wątpię, że na tę właśnie dziurę natrafimy, jeśli tylko kurytarz nie zboczy z prostej linji.
W ciągu godziny przedostaliśmy się przez część przewodu podziemnego, nawpół zasypanego piaskiem; dalej mieliśmy drogę otwartą, w której już swobodniej mogliśmy się poruszać. Kazałem Selimowi zostać przy Ben Nilu, a sam poszedłem naprzód, aby drogę zbadać w całości. Kurytarz ten był długi na jakie pięćdziesiąt kroków. Wreszcie skończył

92