Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/104

Ta strona została przepisana.

jeszcze nigdy, pożerają dwunastu mężów, ta rusznica wysyła dwu do szejtana, a ten sztuciec Henryego, którego imię nie dotarło jeszcze nigdy do waszych uszu, pozbawia życia dwakroć po dziesięciu i pięciu dżemalanów. Jeśli mam być waszym khabirem, to mówcie prędko, bo w przeciwnym razie sam z ludźmi moimi pójdę szukać gum, a was zostawię na pustyni.
— Będziemy ci posłuszni, sidi!
— Tak, będziemy ci posłuszni, sidi — potwierdził Wielki Hassan z zapałem. — Ty jesteś najmędrszym z mądrych i bohaterem nad bohaterami. Patrzcie, ludzie, ja jestem Dżezzar-bej, dusiciel ludzi. Ta szabla rozetnie brzuch dziesięciu rozbójnikom, ta czembea[1] przekłuje gardło dwudziestu mordercom, a ta flinta, ta włócznia i te pistolety zniszczą wszystko. Wam zaś pozostanie tylko obowiązek wychwalania naszych czynów bohaterskich i opiewania naszego męstwa, a gdy wrócicie do swoich synów i córek, rozebrzmią namioty wasze chwałą Hassana el Kebihr i wielkiego sidi z Germanistanu, który zabija areth, pana trzęsienia ziemi, i połknął czarną panterę razem z żoną pantery!
— Maszallah, do tysiąca dyabłów, ten m a pysk! — rzekł z gniewem Józef.

— Gdy zaś przyjdzie do czego, to Wielki Hassan zrobi się taki mały, że go widać nie będzie! Słońce przebyło już trzecią ćwierć swego łuku i wzywało do wyruszenia. Trupy pozostawiono w dotychczasowem położeniu. Grabarze pustyni: piasek i sępy brodate uwalniały nas od obowiązku pochowania zwłok. Wiedziałem, że nie można się zdać na Arabów, lecz niebezpieczeństwo nie wydawało mi się większem od innych, które przebyłem szczęśliwie. Hedżan-bej nie był dla mnie straszniejszy od zwykłego Araba, a gdzie nie wystarczyłaby odwaga, mogłem się uciec do podstępu. Anaję schowałem znowu, bo mogła mi się jeszcze przydać.

  1. Sztylet.