— Niech Allah będzie z tobą, sidi — rzekł przy pożegnaniu. — Wzbogaciłeś ludzi z kaffili łupem z el kasr, ale sam nic sobie nie wziąłeś. Nie mam już synów, lecz mam błogosławieństwo. Zabierz je z sobą do kraju Franków, których Bóg jest także naszym Bogiem: Baid el bela alik, wszelkie zło niechaj będzie zdala od ciebie!
...I znów w kilka tygodni później wróciliśmy do Algieru, gdzie z nieskończoną radością przyjęła nas rodzina Latréaumont. Hassan towarzyszył nam aż tutaj, a Korndorfer nie chciał mnie już opuścić i ze mną i z Emerym, który dla mnie zmienił swój plan podróży, powrócił do ojczyzny.
Dla Latréaumonta i jego rodziny było rozstanie się z nami dość bolesnem, a walecznemu Kubaszemu en Nurab drgała także broda potężnie.
— Sidi, ty odchodzisz i może nie zobaczymy się już nigdy. Spodziewam się jednak, że i we Frankistanie przypomnisz sobie z radością Hassana-Ben-Abulfeda-Ibn-Haukal al Wardi-Jussuf-lbn-Abul-Foslan-Ben-Ishak al Duli i zawsze będziesz go zwał Hassanem-el-Kebihr i Dżezzar-bejem, dusicielem ludzi, który razem z Behluwanbejem dopomógł ci do zabicia assad-beja i Hedżan-beja.
— Ja także nie zapomnę o tobie, Hassanie — zapewnił go Korndorfer — lecz opowiem moim rodakom o ma-el-cat-beju, dusicielu spirytusu!
— Język twój jest pełen jadu i nikt ci nie uwierzy. Przeciwnie ludzie z twojej ojczyzny powiedzą na ciebie: „Oto jest Jussef-Koh-er-darb-Ben-Koh-er-darb-Ibn-Koher-darb el Koh-el-brun, oszczerca, niewierny, szakal, który jada świńskie mięso!“ Zakazuję ci mówić o mnie teraz i po wszystkie wieki. Ale my, sidi, będziemy opowiadali o sobie, a imię moje rozebrzmi po wszystkich oazach i pod wszystkimi namiotami twojego kraju. Sallam aalejkum, pokój i zbawienie niech będzie z tobą!
Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/141
Ta strona została przepisana.