Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/153

Ta strona została przepisana.

może pozwolił muzułmaninowi ujść z nauczką, którą dopiero co dostał, lecz w tej chwili jakby na zawołanie zjawił się intendent ogrodowy. Ujrzawszy niezwykłą grupę, podszedł szybciej i zapytał o przyczynę. Kiedy Turnerstick trzymał złoczyńcę marynarskiemi pięściami przy ziemi, ja opowiedziałem, co się stało. Tłómacz usiłował sprawę upiększyć, ale wobec przewróconego krzyża nie dopiął swego. Wreszcie musieliśmy z urzędnikiem udać się do dyrektora, który wysłuchał naszych zeznań i wypuścił nas z podziękowaniem. Tamtych dwu zatrzymał u siebie, ażeby ich, jak się wyraził, surowo ukarać.
Wstąpiwszy blizko wyjścia z ogrodu do restauracyi, usiedliśmy przy stole na wolnem powietrzu, aby wypić po szklance wina. Może w kwandras potem ujrzeliśmy ku naszemu zdumieniu obydwu winnych na wolnej stopie i z wyrazem zadowolenia na twarzach. Oni nas także spostrzegli. Muzułmanin zbliżył się ku nam na odległość, jaką mu wskazał wzgląd na bezpieczeństwo własne, i syknął do mnie zajadle:
— Dwadzieścia franków kary chętnie Francyi daruję, ale tobie nic nie będzie darowane! Uderzyłeś muzułmanina i żadne krzyże chrześcijańskie nie obronią ciebie przed moją zemstą!
Ja zachowałem się tak, jak gdyby jego wcale nie było, on zaś odszedł w dumnej postawie i krokiem, pełnym godności, jak gdyby zwycięsko wyszedł z tego zatargu. Turnerstick, gdy mu powtórzyłem groźbę Beduina, oświadczył:
— Gdyby to był mnie powiedział, byłbym go na miejscu przejechał. Teraz sunie z dumą, jak pancerna fregata, i myśli, że go się Bóg wie jak boimy!
— No, obawy ja nie czuję, ale na baczności trzeba się mieć. Nie jesteśmy wprawdzie w arabskim duarze, lecz w Marsylii, ale po takim Beduinie można się spodziewać, że na to nie będzie zważał. Według jego wyobrażeń otrzymany policzek można zmyć jedynie krwią.