Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/157

Ta strona została przepisana.

było twierdzić na pewno, że był nietylko szalenie śmiałym człowiekiem, lecz i doskonale umiał pływać. Wobec tego może ów okrągły przedmiot, który na morzu widziałem, był jednak jego głową.
Zatrzymaliśmy się na miejscu jeszcze z pół godziny, pływając w różnych kierunkach, lecz nie znaleźliśmy z niego ani śladu. Wtedy, gdy się wynurzył z morza, widziałem, że miał obnażoną głowę. Gdzie więc mógł zostawić turban? Pewnie leżał razem z burnusem w łodzi i poszedł pod wodę. Niezadowolny z tego wyniku, nie zdołałem powstrzymać się od zarzutu pod adresem Turnersticka:
— Dlaczego chcieliście nań koniecznie najechać? Czy nie było innego sposobu dostania go w ręce?
— Owszem, był! Ale kto ma przy sobie pistolety, ten miał pewnie także nóż. Gdybyśmy byli sięgnęli po niego, mógł nas pchnąć nożem. Wrzucony jednak do wody, byłby się ucieszył, gdybyśmy go wyciągnęli naszemi rękami.
— Jego noża nie trzeba było się obawiać. Gdybyśmy go byli na brzeg zapędzili, byłaby się tam znalazła policya i sto innych rąk do schwytania go.
— Jaka szkoda, że nie pomyślałem nad tem. Pan ma słuszność. Może stałem się mordercą. To bardzo nieprzyjemne uczucie. Skoro jednak zważymy, że on poprzysiągł wam zemstę i strzelał do was, to zdaje mi się, że nie powinienem robić sobie zbyt ciężkich wyrzutów. Ten łotr wpadł we własną jamę i utonął.
Messieurs — odezwał się teraz właściciel łodzi — najlepiej pojechać na ląd i pokryć całą sprawę głębokiem milczeniem. Taką radę muszę panom dać ze względu na siebie.
Za tym wnioskiem poszliśmy, bo był słuszny. Kiedy wróciliśmy do portu de la Joliette i mijaliśmy szereg stojących tuż obok siebie okrętów, zauważyliśmy bryg ze zwieszonymi z boku schodami, po których wchodził właśnie na górę długi mężczyzna z gołą głową