Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/16

Ta strona została przepisana.

Młoda osoba skłoniła się z uprzejmością, pełną niemal szacunku, a matka zaprowadziła mnie do krzesła. Przyjęcie było tajemnicze, z niecierpliwością więc czekałem na to, co dalej nastąpi.
— Zastaje nas pan w położeniu — zaczął Latréaumont — które nakazuje nam odstąpić od zwykłych form. Emery opowiadał nam o panu bardzo, bardzo wiele, a to wobec jego zamkniętego usposobienia skłania nas do zupełnego zaufania wobec pana.
— Tak, do zupełnego i niewzruszonego zaufania, monseigneur — potwierdziła madame, używając z uprzejmości, znanej na Południu, wyrazu: monseigneur, zamiast monsieur. — Pan odważył się już dotychczas na tyle niebezpiecznych przedsięwzięć z naszym neveu, że spełnienie naszej prośby nie odstraszy pana z pewnością.
Smiać mi się niemal chciało na myśl o tem, jak prędko ci mili ludzie zaczęli mną rozporządzać. Nie wiedziałem wprawdzie, o co idzie, lecz przysługa, której się odemnie domagali, musiała być połączona z jakiemś niebezpieczeństwem dla mnie.
Mesdames i monseigneur, z całą ochotą i gotowością oddaję się na wasze usługi we wszystkiem, czego sobie życzycie! — odpowiedziałem.
Eh bien! Po tem, co słyszeliśmy o panu, nie mogliśmy się niczego innego spodziewać, chociaż muszę powiedzieć na nasze usprawiedliwienie, że prośba nasza nie pochodzi wyłącznie od nas; podyktował nam ją sam Bothwell.
— Jeśli to jest w mojej mocy, to spełnię ją — zapewniłem panią domu.
— Dziękuję panu, monseigneur — oświadczył na to Latréaumont. — Ponieśliśmy wielką stratę, spotkało nas straszne nieszczęście...
— Straszne, okropne nieszczęście, monseigneur — wtrąciła madame, a łzy trysnęły jej z oczu.
Córka jej, Clairon, wydobyła także pachnącą chustkę, aby ukryć cisnące się gwałtem szlochanie.