Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/167

Ta strona została przepisana.

Szczęściem fale nie były zbyt rozbujałe, dzięki czemu łódź podpłynęła z łatwością do statku. Woda zalała go aż po górną część dzióba, dlatego niepodobna było dostać się do wnętrza, aby stamtąd wydobyć cośkolwiek. Musieliśmy się ograniczyć na wybawieniu tych trzech ludzi.
Co się działo w duszy muzułmanina, tego nie mogłem przejrzeć. On udawał, że nie zna mnie, ba nawet zachowywał się tak, jak gdyby mnie tam wcale nie było. Siedząc w łodzi przedemną, z przemokłemi spodniami i bluzą, podobny był zupełnie do owej osoby, która w Marsylii wchodziła na statek po zwodzonych schodach. Zamienił cicho kilka słów z obydwoma towarzyszami, którzy zaczęli na mnie ukradkiem, a badawczo spozierać, Sternik przedłożył im po drodze kilka pytań, lecz otrzymał mrukliwą odpowiedź, której nawet ja nie zrozumiałem. Co do mnie, to postanowiłem na razie milczeć; by się przekonać, co ten człowiek dalej pocznie.
Łatwo sobie wyobrazić, jak uradował się Turnerstick, gdy ujrzał, kogo przywieźliśmy z rozbitego statku.
— Charley — zawołał z zachwytem — wszystko się składa znakomicie. Ponieważ widzę już w dzień tego hultaja, to nie będzie mi się w nocy ukazywał. Jeśli jego prorokowi zawdzięczamy rozbicie statku, to go sobie chwalę. Allah il Allah, wszędzie Allah!
Ocalonych trzeba było oczywiście o niejedno zapytać. Turnerstick wziął się do tego na swój sposób, lecz ciągle mu odpowiadano „non comprender“ albo „no capire“. Wobec tego zdał on na mnie badanie. Obaj majtkowie przedstawili się jako Tunetańczycy, lecz mówili po arabsku tak przewrotnie, że mnie wydało się, że są Grekami, a zarazem łotrami, którzy ze słusznego powodu lub namówieni tylko przez muzułmanina zatajali prawdę. Wymienili nazwisko właściciela statku z Tunisu i opowiedzieli, jak utknął na dnie. Z tego sprawozdania wynikało, że kapitan chyba był niezdolny, ja jednak miałem ochotę co innego przypuścić. Oto chodziło tu o umyślne rozbicie, celem zdobycia wiel-