Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/188

Ta strona została przepisana.

łoskot Beduini uważali za grzmoty. Stąd nazwa jaskini.
— To pyszne, że ją tak znacie! Wobec tego nie potrzebujemy przewodnika. Sami we dwu, dobrze uzbrojeni, puścimy się na odległość dwudziestu godzin drogi pomiędzy szczepy Beduinów! Jedziecie?
Oczywiście, że zgodziłem się z ochotą. Przed chwilą opanowało mię jakieś przeczucie. Jak bardzo chciałem pomóc Kaladzie! Byłbym musiał zostawić ją opatrzności Bożej, gdyby nie propozycya kapitana. Chcąc oglądnąć słynne ruiny, trzeba było udać się tą samą drogą, co kat. Czyżby to był także przypadek?
Turnerstick tak się ucieszył moją zgodą, że poszedł natychmiast kupić żywności i dwa dobre konie. Wprawdzie nazajutrz już wczesnym rankiem byliśmy do drogi gotowi, ale nie wyjechaliśmy zaraz, ponieważ chcieliśmy, żeby nas kat wyprzedził. Tymczasem dowiedzieliśmy się, że wyruszył przed świtem, wobec tego puściliśmy się w drogę o trzy godziny później.
Poczciwy kapitan wyobrażał sobie jazdę bardziej zajmującą, aniżeli była w istocie. Zaraz za Sfaksem zaczyna się okolica płaska, piasczysta i nieurodzajna. Rzadko kiedy natrafia się na wodę płynącą, która wkrótce znika gdzieś w piasku. W takich miejscach rośnie trawa, którą spasają trzody Beduinów. Między Bah feitun a Bah merai ciągną się wzgórza, należące do Beduinów, szczepu Metelit. Zatrzymawszy się u nich, dowiedzieliśmy się, że kat przejechał właśnie z całem towarzystwem. Niebawem zobaczyśliśmy go na własne oczy. Miał dwa wielbłądy dla siebie i żony z dzieckiem, a słudzy szli piechotą. Gdyśmy teraz zakreślali cwałem wielki łuk, by wyprzedzić naszego nieprzyjaciela, spotkaliśmy kilku biednych Beduinów Selass, którzy się przed nami w rozmowie poskarżyli, że muszą się wynosić, ponieważ duża pantera dziesiątkuje ich trzody.
Po jakimś czasie wydało mi się powietrze nadzwyczajnie ciężkiem, jak gdyby masą gdzieś z góry spadało. Zaniepokoiłem się niemało, gdyż to zjawisko