Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/194

Ta strona została przepisana.

nie chcę już nic wiedzieć o tem świętem mieście. Poznałem dzisiaj, że Allah nie dał najmniejszej władzy prorokowi, ani kalifom. Kto się do nich modli, ten nie bywa wysłuchany, natomiast Iza Chrystus ma wszelką władzę w niebie i na ziemi, a kto z ufnością zwróci się do niego, ten będzie wysłuchany. Sam tego doznałem i odtąd będę wierzył tylko w niego.
Słowa te stały się prawdą. Z Szawła zrobił się Paweł skutkiem przebytego w jaskini strachu, który jeszcze przez długi czas drgał w jego sercu. Wrócił ze mną i z Turnerstickiem na naszym statku do Tunisu, a po drodze zauważyłem, że zachowywał się wobec żony z delikatnością i uprzejmością, obcą przedtem jego istocie.
Turnerstick wziął w Tunisie nowy ładunek. Podczas tego mieszkaliśmy u kata, a u jego żony wolno nam było bywać, jak u Europejki. Darowałem mu biblię, drukowaną w arabskim języku, z której czytałem mu rozmaite ustępy. On przysłuchiwał się moim objaśnieniom z takiem samem zajęciem, jak Kalada. Nie myślałem wzywać go otwarcie i bezpośrednio do zmiany wyznania, lecz czyniłem, co tylko mogłem, aby łasce grunt przygotować.
Kiedy potem w dzień odjazdu pożegnaliśmy się z Kaladą i z Asmarem, odprowadził nas kat na pokład, podał mi swoją notatkę i poprosił:
— Effendi, napisz mi tu swój adres! Może później będę miał ci o czemś donieść, co cię ucieszy.
Dotrzymał słowa i napisał do mnie. List jego leży przede mną, a ja odpisuję go dosłownie, oczywiście w tłómaczeniu.

„Tunis ifrikija, 12-go kaum ittani. Abd el Fadl, nawrócony, do swego przyjaciela Mauwatti el Parseffendi[1]

Pozdrowienie i życzenia! Pozdrowienie także od

  1. Effendi, zabójca pantery.