Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/200

Ta strona została przepisana.

Ostatniej osoby nie wymienił.
— Kogo jeszcze? — zapytałem.
— Sidi, nie pytałeś mnie dotąd nigdy, czy mam bent el amm[1]. Wiem, dlaczego tego nie uczyniłeś, powiadam ci jednak, że Bedawi[2] nie uważają za grzech mówić o kobietach i pokazywać ich oblicza. Żony i córki Uelad Sebira mają serce gołębia, lecz oczy ich nie są jak u tancerek, nie potrzebują więc zasłaniać twarzy.
— Jest więc dwoje gołębich oczu, których spojrzenie duszę twoją rozjaśnia?
— Nie mam jeszcze żony, lecz szejk Ali en Nurabi ma córkę. Nazywa się Mochallah, woniejąca. Nogi jej są jako nogi gazeli, włosy podobne do splotów Dżeherazady, oczy jako gwiazdy na niebie, głos jej przyjemny jako śpiew piasku o północy, a chód jej jak krok królowej, kiedy stąpa pośród swoich niewolnic. Allah il Allah, Bóg jest jeden, ale jedna jest także Mochallah. Zobaczysz ją, sidi, a język twój wysławiać będzie szczęście moje, szczęście wyższe od nieba, głębsze od nurtów morza i szersze od pustyni es Sahar i wszystkich krajów na ziemi.
Podniósł się na siodle. Oczy mu się świeciły, brunatne policzki pociemniały, a ręce towarzyszyły słowom w żywej giestykulacyi.
— Czy Mochallah, woniejąca, będzie twoją żoną? — pytałem dalej.

— Będzie moją żoną. Ona jest słońcem dni moich, snem moich nocy, chlubą mych czynów i celem wszystkich myśli moich. Sidi, byłem ubogi, lecz żeby ją pozyskać poszedłem od namiotów dzieci es Sebira. Hamdullillah, dzięki Bogu, że pobłogosławił moją rękę i nogę! Zarobiłem sobie dużo franków i piastrów, ale najdobroczynniej przyświecała mi twoja łaska, effendi, mogę więc teraz zapłacić szejkowi to, czego żądał ode-

  1. Znaczy właściwie: ciotka, a z uprzejmości nazywają tak: żonę.
  2. Beduini.