dzie, bocznej ścianie doliny. Nie była ona zbyt stroma i łatwo się było na nią wydostać, ponieważ na górę prowadziło coś na kształt drogi. Na górze znaleźliśmy małą bezdrzewną równinę, poza którą teren znowu się wznosił. Tam rosły krzaki i las, a ponieważ słońce stanęło właśnie na zenicie, przeto postanowiliśmy na krótki czas odpocząć.
Rozmowa, która od chwili wyruszenia była utknęła trochę, ożywiła się teraz znowu. Lord Percy był z natury milczący, ale za to Krüger-bej chciał wiele i wszystko wiedzieć.
Musiałem mu opowiadać o ojczyźnie, o moich podróżach i o rozmaitych innych rzeczach, a gdy ruszyliśmy w dalszą drogę, poklepał mnie po ramieniu i rzekł:
— Rzadko kiedy bywało mi tak dobrze jak teraz. Na Allaha, niech mnie kaczka kopnie! Powiadam panu, że nie prędko pana od siebie puszczę. Nie biorę panu za złe, że pan ojczyznę kocha, ale powiadam, że byłoby dobrze dla pana zostać w Tunisie. Wprawdzie nie każdy awansuje tak wysoko, ale dla człowieka z pańskiemi zdolnościami nie będzie trudno dojść do dobrego stanowiska. Podaj mi pan rękę! Wystarczy mi słówko powiedzieć, a zrobiłbym z pana coś lepszego, aniżeli pan w swoim kraju może zostać.
— Serdeczne dzięki, panie pułkowniku! Rozważę sobie gorliwie pańską ofertę.
— To szłusznie! Człowiek nie powinien nigdy swego szczęścia deptać nogami. Mam zaszczyt uważać pana już za obywatela Tunisu. O Mahomecie i jego kalifach możemy sobie kiedyś później pomówić. Mimo to nie nawrócę pana na islam, ponieważ chrześcijanin może do czegoś doprowadzić już wtedy, jeśli wierzy, że pro rok i kalifowie byli rzeczywiście na świecie. Ale teraz chciałbym wiedzieć, gdzie musimy jechać — w prawo wzrot, czy na lewo?
— Mój służący zna dobrze te strony.
— Czy był już tutaj?
— Pochodzi z Uelad Sebira, do których się udajemy.
Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/208
Ta strona została przepisana.