Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/216

Ta strona została przepisana.

On osławiony jest w całym kraju. Musiał uciec z ojczyzny, ponieważ przelał krew, a teraz ściga go zemsta. Jest to chabir el chabir, największy z dowódców. Zna wszystkie doliny i góry, wszystkie źródła i rzeki w całym kraju. Jeżeli Beni Hamema jemu się powierzą, to będą jeszcze groźniejsi niż zwykle.
— Obrali go swoim dowódcą, wczoraj widziano go nad Bah el Halua. To zły znak dla karawany. Niech ją Bóg chroni!
Chociaż nie brałem udziału w tej rozmowie, jednak zajmowała mnie ona nadzwyczaj, ponieważ i ja niejedno słyszałem o Saadisie el Chabir. Mówiono o nim w każdym namiocie i przy każdem obozowem ognisku. Imię jego żyło w ustach gawędziarzy i kobiet, które chciały dzieci swoje zmusić do posłuszeństwa. Kriigerbej sprowadził po pewnym czasie rozmowę na cel swojego przybycia, a szejk zaprosił nas, żebyśmy się przypatrzyli jego koniom.
Opuściwszy namiot, dosiedliśmy koni i w towarzystwie wszystkich Arabów rodzaju męskiego udaliśmy się na miejsce, gdzie się stado pasło. Widok koni wprawił w szybszy obieg krew Anglika, znawcę i namiętnego miłośnika tego najszlachetniejszego ze zwierząt domowych.
Behold! — zawołał. — Jakie wspaniałe okazy! Przypatrzcie się tej białej klaczy. Zapłaciłbym za nią tysiąc funtów. Well!
— Nie dostaniecie jej i za dwa tysiące, sir — odpowiedziałem mu. — A jednak znajduje się tutaj zwierzę, może jeszcze cenniejsze, chociaż nie takie drogie.
— Które?
— Popielaty hedżin z tamtej strony. Ma tę sam ą barwę, która nawet włosom kobiet użycza tyle piękności; Francuz nazywa to cendré. Przypatrzcie się jego głowie, oczom, piersiom i nogom! To biszarin hedżin i prawdopodobnie znakomity biegun.
Heigh-ho! Dajcie mi spokój ze swoimi wielbłądami! Czy siedzieliście już kiedy na takiej bestyi, sir?