Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/222

Ta strona została przepisana.

z nas pokaleczył. Oby imię jego zostało zmazane a krew jego niechaj zapłaci za winę, która go zawiedzie do piekła!
Tym jeńcem był więc słynny Krumir, o którym rozmawialiśmy przedtem. Ręce jego przywiązane były do tylnej części arabskiego siodła, a obie nogi skrępowano mu sznurami, przechodzącymi pod brzuchem konia. Mimoto siedział na siodle prosto, dumnie i chłodno, zwróciwszy na szejka ostre, kolące oczy. Nizkie czoło z cienkiemi, szczecinowatemi brwiami, ostre kości policzkowe, cienki jastrzębi nos, obrzękłe wargi i silnie rozwinięta dolna szczęka nadawały mu wyrazu nieczułości i okrucieństwa.
— Abu Ramza nie żyje? Gdzie on? — zapytał szejk.
— Tam go wiozą.
Mówiący to wskazał ręką za siebie, gdzie ukazali się dwaj jeźdźcy, prowadząc między sobą konia, do którego przywiązany był trup zastrzelonego.
— A kto zraniony? — zapytał szejk znowu.
Dwaj jeźdźcy wskazali w milczeniu na krwawe plamy, widoczne na białych płaszczach.
— Opowiedz, jak spotkaliście się z nim! — rozkazał Ali en Nurabi.
Syn zaczął opowiadać:
— jechaliśmy w dół Wadi Milleg i zatrzymaliśmy się nad Fum el Hadżar[1]. Wtem nadjechał ten potomek psa parszywego. Siedział na koniu, oczy jego szukały czegoś, jak oczy szpiega, a jazda jego była jako chód zdrajcy. Naraz ujrzał nas i zwrócił się do ucieczki, my jednak dopędziliśmy go wkrótce. Zanim zdołaliśmy go pojmać, zastrzelił nam towarzysza, a tych dwu zranił. Ed dem b’ ed dem — en nefs b” en nefs, oko za oko — ząb za ząb! On podpada krwawej zemście!

— Ed dem b’ ed dem — en nefs b’ en nefs! — zawołały głosy dokoła.

  1. Szczelina w skale; dosłownie: usta kamieni.