Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/311

Ta strona została przepisana.

grzmot, zwany przez Arabów „rrad“, od którego lew otrzymał nazwę sidi el salssali, „pana trzęsienia ziemi“.. „Pan z grubą głową“ stał nad wodą i zawiadamiał trzody z królewską otwartością, że jest głodny. Jeszcze raz i drugi powtórzył się ryk, którego z żadnym innym głosem nie można porównać, a potem wszystko umilkło.
Tak minął może kwadrans, gdy wtem ku memu przerażeniu zabrzmiał głos króla zwierząt po drugiej stronie trzody, w odległości co najwyżej tysiąca kroków. Gdyby był po mojej stronie, byłaby mi nawet powieka nie drgnęła, tak jednak trząsłem się niemal na myśl o tem, co mogło nastąpić.
Owce stłoczyły się jeszcze bardziej, ani jedno zwierzę, choć było ich tak wiele, nie wydało głosu z siebie; nawet psy zachowały się cicho. Lęk przed potężnym władcą przejął wszystko, co żyło. Ja nadsłuchiwałem dalej z zapartym oddechem. Wtem doleciał mnie jeszcze jeden przeraźliwy a krótki głos, od którego ziemia prawie zadrżała, a zaraz potem szelest, jak gdyby ktoś z wysoka skoczył na ziemię. Nastąpił trzask i chrzęst kości, huknął strzał jeden i drugi, poczem znów wszystko ucichło. Nie mogłem dłużej wytrzymać i chociaż to było wielką nierozwagą z mej strony, zawołałem głośno:
— Sir Percy!
Yes! — odpowiedział znany mi głos z tamtej strony.
— Nieuszkodzony?
Well!
— Czy był?
— Był.
— Co zabrał? — Młodego wielbłąda.
— Trafiony?
— Spodziewam się!
— Zostańcie tam! Mistress mogłaby nadejść!
Well!