w Dżebel Semeta, toczy się potem ze czterdzieści kilometrów na południe i skręca na wschód pod miejscowością Sbeitla albo Sufletwa. Zobaczyliśmy, że Krumir jechał ciągle prawym brzegiem w dół rzeki. Była to droga na Dżebel Margeba, u którego podnóży pasł trzody ferkah Meszeerów. Tam udali się także nasi posłańcy, jak wyżej wspomniałem, i chodziło tylko o to, kto przybył prędzej: on, czy oni. On miał lepsze konie, oni zaś prostą drogę przez Tiuasz i południowo-zachodni płaskowyż Haluk el Melbila. Oni też jechali przez całą noc, on zaś oszczędzając dziewczynę, musiał rozbić obóz na nocleg.
Teraz mogliśmy konie wytężyć i pomimo uwagi, zwróconej na trop, robiliśmy po mili geograficznej na godzinę. Tak przybyliśmy przed zachodem słońca do wschodnich przedgórzy Semmema Amram, a kiedy się ściemniło, zatrzymaliśmy się na noc w pobliżu drogi karawanowej pomiędzy Sbeitla a Semela de Feraszisz.
O świcie byliśmy znów na koniach. Kraj był tu pokryty trawą i dlatego widać było jeszcze wczorajsze ślady Krumira. Ku memu zdziwieniu jednak nie wiodły one do Margeba, lecz zbaczały w prawo na Belad Aatasz. Widocznie ścigany zamierzał ominąć wszystkie plemiona Meszeerów i udać się wprost do Hamemów po drugiej stronie Sidi Ali Ben Aun. Zależało mi na tem, żeby się upewnić co do jego planów, zwłaszcza, gdy przybywszy na miejsce jego noclegu, poznałem, że spoczywał tylko przez krótki czas i już przed północą wyruszył w dalszą drogę, przez co powiększył odległość między nami a sobą o trzy godziny przynajmniej.
Dążąc naprzód z nieustającym pośpiechem, dojechaliśmy wkrótce do doliny rzeki Aatasz, przeprawiliśmy się przez jej niezbyt głęboką wodę i dotarliśmy jeszcze przed południem na wysokość gór Nuba. Stąd prowadziły ślady na południowy wschód ku równinie ed Daban, teraz więc byłem już pewny swego.
Zatrzymałem się i zsiadłem, by dać koniom przez kilka minut wypocząć.
Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/346
Ta strona została przepisana.