Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/347

Ta strona została przepisana.

— Szejku Omarze Altantawi — zapytałem — czy wiesz na pewno, że Jamar es Sikkit, stary szejk Hamemów, znajduje się na targu w Sellum?
— Tak.
— Ile czasu potrzebujesz, ażeby się stąd tam dostać?
— Jedzie się zwykle pięć godzin, ale w razie potrzeby i dwie wystarczą.
— A jak daleko będzie stąd do pierwszego duaru Hamemów, który leży po drugiej stronie równiny obok Ben Aun?
— Jedzie się tam przez siedm godzin, ale przy naszej szybkości będziemy za trzy.
— Krumir pojechał tędy na lewo ku Ben Aun i zapewne jest już pod osłoną Hamemów, ponieważ wyprzedził nas o jakich pięć godzin, a posłańcy nasi nie mogli tam jeszcze przybyć.
— Emirze, w takim razie musimy czemprędzej jechać do Sellum po starego szejka!
— Ja chciałem to samo powiedzieć. Tylko on może nam pomóc. Aż do czasu jego przybycia jednak musimy Krumira schwytać i dobrze pilnować. Dwaj dadzą sobie radę w drodze do Sellum. Ty weź jednego ze swoich Meszeerów i jedź w swoim kierunku, a my puścimy się tędy dalej. Jeśli to, co mówisz o odległościach, jest słuszne, to z Sellum do Ben Aun będzie można dostać się za sześć godzin, tak więc przed zachodem słońca będziesz przy nas razem z szejkiem.
— O, effendi, z Sellum do Ben Aun prowadzi bardzo dobra droga karawanowa. Jeśli zaraz znajdę Jamara es Sikkit, przybędę do was jeszcze wcześniej. Bądźcie dobrej myśli! Hamemowie znają tych dwu moich ludzi, którzy są z wami, i nie zawahają się uczynić to, czego od nich zażądacie.
Odjechał z jednym z Meszeerów na prawo. Daliśmy koniom trochę daktyli i ruszyliśmy naszą drogą. Wszystko poszło tak, jak przypuszczałem, a na krótki czas przed południem ujrzeliśmy w oddali pierwszego