Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/352

Ta strona została przepisana.

z nich poznaliśmy Omara Altantawi, a trzecim był niewątpliwie z taką tęsknotą wyczekiwany szejk Jamar es Sikkit. Był to starzec lat około siedmdziesięciu, o wysokiej, lecz niepochylonej postawie. Pomarszczona twarz jego, opalona od słońca, przybrała barwę skóry wyprawionej, a długa, jak śnieg biała, broda spadała mu na piersi.
My powstaliśmy z ziemi, on zaś zeskoczył razem z towarzyszami z konia i podniósł ręce na powitanie.
— Bądźcie mi pozdrowieni, bracia mojego przyjaciela. El szems[1] niechaj przyświeca waszym drogom, a el kamar[2] niechaj strzeże spoczynku waszego w nocy. Ojcowie wasi cieszą się waszem życiem, a synowie biorą sobie za przykład czyny rąk waszych. Który z was jest szejk Ah en Nurabi, wódz Sebirów?
— Ja! — odrzekł wezwany.
— Podaj mi rękę. Dusza twoja zasmucona wielką stratą, ale pociesz się, albowiem oddam ci wszystko, co ci zabrano! Który jest Mohammed er Raman, szejk Meszeerów?
— Ja.
— I ty podaj mi także rękę, albowiem jesteś bratem tego, którego ja miłuję! Bądź mi pozdrowion teraz i po wszystkie czasy! Gdzie są dwaj emirowie z krainy Franków?
— Oto oni — rzekł Omar Altantawi. — Ten mówi językiem wiernych, tam ten zaś nie.
Stary przypatrywał mi się długo od stóp do głów, a potem przemówił w te słowa:

— Emirze, słyszałem dużo o tobie. Ty nie boisz się całej gromady nieprzyjaciół, ty zabiłeś sidi es salssali i pokonałeś abu ’l afrida, ty czytasz darb i ethar[3] jak taleb[4] księgę. Kiedy wieczorem zabrzmią przy ognisku pieśni o siret el behluwan[5] i siret el modżaheddin[6] słyszy się twoje imię. Niechaj Allah błogo-

  1. Słońce.
  2. Księżyc.
  3. Ślad i trop.
  4. Uczony.
  5. Czyny bohaterów.
  6. Czyny walczących.