Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/382

Ta strona została przepisana.

jak nam Bakkar radził, lecz na wschód, w pierwotnym naszym kierunku, gdyż w ten sposób spodziewaliśmy się prędzej dostać nad rzekę. Trzymając się jej biegu, mogliśmy potem dotrzeć także do wyspy Aba i do misyonarza.
Droga wiodła dotychczas pustym i wyschłym stepem. Grunt był twardy, lecz rozgniatał się pod kopytami łatwo na pył. To też nic dziwnego, że mniej więcej w godzinę potem spostrzegliśmy z łatwością ślady, biegnące z południowego zachodu. Było ich dużo, dlatego zsiadłem z konia, żeby je zbadać. Podczas długoletnich moich podróży po dzikich krajach nie omijałem nigdy śladów bez zwrócenia na nie uwagi i temu może zawdzięczam, że jeszcze żyję. Dokładne badanie wykazało, że były to ślady przynajmniej sześćdziesięciu koni i wielbłądów i że prowadziły ku Nilowi w tym samym, co nasz, kierunku.
Byli to niewątpliwie Bakkarowie, którzy zazwyczaj posługują się wołami, a dosiadają koni tylko na wyprawach wojennych i myśliwskich. Coś podobnego było i teraz, należało tylko przekonać się, czy to była wyprawa myśliwska, czy też wojenna. Rozstrzygnąć było dość łatwo, ponieważ na polowanie nie zabiera się tylu wielbłądów. Ci, którzy tędy jechali, powracali widocznie z wojny, a że w tamtych stronach wojna tyle znaczy, co grabież, szczególnie chwytanie niewolników, przeto nabrałem przekonania, że byliśmy na tropie ghazuah, czyli wyprawy wojennej w celu chwytania murzynów i robienia z nich niewolników.
Staliśmy jeszcze na tem samem miejscu, gdy na raz na południowym zachodzie, skąd trop prowadził, ujrzeliśmy ze dwudziestu jeźdźców, zbliżających się do nas w cwale.
— Sidi, to są murzyni — rzekł Halef. — Widzę z daleka czarną barwę ich twarzy. Z jakiego mogą być szczepu? Tu niema innych murzynów oprócz Szilluków.
— To nie są Szillukowie; oni zamieszkują tylko wybrzeża Nilu, a ci, których przed sobą widzimy, przy-