el Dżebel, gdzie konie wcale się nie chowają, albo tylko liche. Broń ich składała się z noży, ciężkich maczug z drzewa hegelik i z długich włóczni. Tylko ten, który ubrany był w koszulę, miał strzelbę. Był to z postaci prawdziwy olbrzym, o wiele wyższy i szerszy odemnie. Głębokie blizny z ospy, które mu poryły twarz i jej czarność porysowały czerwonymi paskami, nadawały mu przerażającego wejrzenia. Wszystkich innych czoła szpeciły po trzy blizny, pochodzące od noża, które miały być ozdobą i odznaczeniem. Głowy ich posmarowane były tak grubo mieszaniną popiołu i krowiego moczu, że włosy niknęły pod tem zupełnie, jakby pod dużemi czapkami. Cel tego smarowania jest podwójny: podniesienie męskiej piękności i ochrona przed robactwem. Te hełmy z popiołu i blizny na czole powiedziały mi, że ci murzyni należeli do szczepu Nuehr.
Pozwoliliśmy spokojnie, żeby nas otoczyli, ale ja rozluźniłem tymczasem rewolwery za pasem i położyłem sztuciec w poprzek na kolanach, siedziałem już bowiem na siodle. Gdy czarni potrząsnęli groźnie włóczniami, wyjąc przeraźliwie, nadeszła chwila krytyczna, bo nagle zamilkli, stojąc już dokoła nas, a ospowaty zatrzymał się przedemną i huknął bardzo popsutą arabszczyzną, jaką posługują się owi murzyni.
— Kto wy jesteście? Co tu robicie? Mów prędko, bo cię zaduszę!
— Jesteśmy obcy i chadzamy spokojnemi drogami — odpowiedziałem.
— Kłamiesz! Wy jesteście Bakkarowie! — syknął, podpędzając konia bliżej.
— Mówię prawdę. Nie należymy do Bakkarów, a ja wogóle nie jestem Arabem, lecz Europejczykiem.
— Psie! Ośmielasz się mnie łudzić? Europejczycy mają twarze, jak barwa piany wodnej, a ty jesteś ciemny i chcesz mnie oszukać twojem kłamstwem! Ja cię zadławię!
Z temi słowy na ustach, przysunął się koniem tuż do mnie i wyciągnął ręce do mojej szyi. Musiałem się
Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/386
Ta strona została przepisana.