Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/391

Ta strona została przepisana.

— Dlatego właśnie musimy śpieszyć! Dusza moja pragnie zanurzyć nóż we krwi zbójów i morderców!
— Czy chcesz, żeby ich nóż zanurzył się w twojem sercu? Znajdujemy się w kraju Bakkarów, których tutejszy oddział liczy przynajmniej pięciuset ludzi; a was jest tylko dwudziestu.
— Sądzę, że nam dopomożesz, emirze?
— Dopomogę wam, gdyż jesteście moimi braćmi.
— Słyszałem o was, że nigdy nie liczycie nieprzyjaciół, chociażby setki ich były. Jeśli przy nas staniecie do walki, nie będziemy potrzebowali się obawiać. Wiem, że ty masz strzelbę czarodziejską, z której możesz ciągle strzelać, nie nabijając. Czemże są wobec nas Bakkarowie, choćby nawet w liczbie pięciuset?
Mówiąc o strzelbie czarodziejskiej, miał na myśli mój sztuciec Henryego na dwadzieścia pieć strzałów.
— Istotnie nie mamy zwyczaju liczyć naszych nieprzyjaciół — odpowiedziałem — ponieważ zdajemy się mniej na siłę, a więcej na podstęp. Strzelba moja daje mi wielką przewagę, nie mogę jednak zabijać ludzi, jeśli to nie jest koniecznie potrzebnem i jeśli mogę osiągnąć swój cel bez rozlewu krwi.
— Nie możesz zabijać? — zapytał zdumiony. — Na cóż innego zasłużyły te psy, jeżeli nie na śmierć dziesięćkrotną?
— Jestem chrześcijanin, a my chrześcijanie pozostawiamy karanie Allahowi i władzy. W dodatku nie zrobili mi Bakkarowie nic złego, dlatego nie myślę przelewać ich krwi niepotrzebnie. Jeśli chcesz naszej pomocy, to słuchaj mnie, a skoro ocalenie waszych będzie możliwe, to ich ocalę. Jeśli zaś nie chcesz zastosować się do mnie, to jedź dalej bez nas, ale pamiętaj, że jeszcze dzisiaj wieczorem możecie paść w objęcia śmierci. Was niewielu będzie między Bakkarami jako dwadzieścia szakali między pięciuset hyenami.
Abu Djom patrzył długo posępnie przed siebie, a z ludzi jego nikt także nie rzekł ani słowa. Nuerowie nie są mahometanami, lecz poganami, dlatego wódz