Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/395

Ta strona została przepisana.

Miał na myśli mnie, Halefa i Marrabę.
— Widzieliśmy — skinąłem głową twierdząco — ale teraz ich tam niema, bo odjechali.
— Dokąd? — Na wyspę Aba w celu odwiedzenia mieszkającego tam chrześcijanina.
— Widzę, że mówisz prawdę. Ci ludzie nie znajdą tego, którego szukają, ponieważ nie mieszka na wyspie Aba, lecz na Miszrah[1] Omm Oszrin.
— Wskazano im przecież wyspę!
— Ponieważ to są psy, które chcą kąsać, ale postarano się już o to, żeby więcej szkodzić nie mogły..
— Czy wiesz na pewno, że chrześcijanin, o którym mówisz, mieszka na Miszrah?
— Naturalnie, że wiem, bo to jest misyonarz, a ja jestem jego służącym. Przybyłem tu z nim z Chartumu, a dziś wysłał mnie do Tassinu, gdzie mam oddać te pakunki.
— Cóż one zawierają?
— Biblie w arabskim języku.
— Jak się nazywa misyonarz?
— Gibson. Tu jednak nazywają go Abu el Mawadda, ojcem miłości, ponieważ nauka jego jest nauką miłości. Jeśli go chcecie widzieć, to zastaniecie go na Miszrah.
— Czy to daleko jeszcze stąd?
— Przybędziecie tam o zmierzchu, jeśli dalej pojedziecie ty śladem, co dotychczas.
— Kto wydeptał te ślady?
— Gazua, którą Bakkarowie przedsięwzięli dokraju Nuerów. Powrócili zwycięsko.
— Gdzie znajdują się schwytani niewolnicy?

— Na małej wyspie, leżącej na rzece, niedaleko od Miszrah. Nie powiedziałbym wam tego, gdybyście nie należeli do szczepu Rizekat, zaprzyjaźnionego z Bakkarami. Ale muszę już jechać dalej. Chatir kum;

  1. Przystań na Nilu.