Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/412

Ta strona została przepisana.

Hai alas salah ia mu minin! Allah akbar, Allah akbar! — Dalej do modlitwy, wierni! Bóg jest wielki, Bóg jest wielki!
Cofnęliśmy się natychmiast, zsiedliśmy z koni i poszliśmy ostrożnie naprzód, aby z ukrycia zobaczyć, kogo mamy przed sobą.
Widok, który się naszym oczom przedstawił, nie był zbyt pocieszający. Obozował tam oddział, złożony z dwudziestu bardzo dobrze uzbrojonych ludzi. Ze zwierząt naliczyliśmy szesnaście wielbłądów wierzchowych, a ośm jucznych, a nadto siedm koni. Skąd się to wzięło? Było przynajmniej o trzy konie za wiele. Jeźdźcy klęczeli teraz na modlitewnych dywanach i odmawiali fegr, czyli modlitwę podczas zorzy porannej. Wszystkie zwierzęta były rozsiodłane i pasły się w pobliżu. Obok leżały przedmioty, przeznaczone dla wielbłądów jucznych: szesnaście drewnianych trumien, po dwie na każdego wielbłąda. Mieliśmy więc przed sobą tak zwaną karwan el amwat, czyli karawanę umarłych. Za trumnami dostrzegliśmy dwu ludzi, leżących na ziemi ze związanemi rękami i nogami. To wyjaśniło nam zagadkę nadliczbowych koni. Oto ci dwaj jeźdźcy, których widzieliśmy wczoraj, spotkali się tu z karawaną i zostali przez jej członków pojmani.
Uczestnicy karawany nie byli sunnitami, lecz szyitami. Sunnici, których możnaby nazwać staro-zakonnymi mahometanami, uznają za kalifów Abu Bekra, Omara i Osmana, szyici natomiast odrzucają ich i uważają tylko Alego, oraz jego następców za prawowitych. Między jednymi a drugimi panuje zawzięta nienawiść, która zwłaszcza podczas szyickich pielgrzymek wybucha jasnym płomieniem. Nienawiść ta jest wynikiem cierpień, jakie ponieść musieli synowie Alego. Młodszego z nich, Husseina, zamordowano i pochowano w Kerbeli, stąd miasto to jest najświętszym celem pielgrzymek szyitów, którzy sprowadzają tam zdaleka swoich zmarłych, ażeby ich tam pogrzebać. Zwłoki przechowuje się aż do odpowiedniej sposobności, po-