Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/440

Ta strona została przepisana.

— Zdaje mi się, że nie wolno tego robić, dlatego opiszę ci je tylko. Na talizmanie Parsów wyobrażony jest Zerduszt, twórca naszej religii, jako nowo narodzone dziecko, do którego przychodzą już sąsiedzi, by się doń modlić. Obok znajduje się pismo, którego nikt nie potrafi przeczytać. Na talizmanie muzułmańskim przedstawiony jest Mahomet, jako dziecko, które czci matka jego Amina. I pod tem jest pismo, którego nikt nie rozumie. Czy ci to wystarczy?
— Nie. Sądzę bowiem, że cię jakiś oszust wprost okpił.
— Czemu?
— Czyż nie wiesz, że Mahomet zabronił robić obrazy? Na muzułmańskim talizmanie zaś miałby być wizerunek jego i jego matki? To jest oszustwo! Wyciągnijno te amulety!
Musiałem go wezwać kilkakrotnie, zanim spełnił moją wolę i wyciągnął z pod ubrania dwie małe paczki papieru. Na jednej wyrysowane było atramentem słońce, a na drugiej półksiężyc. Jedno i drugie wyglądało tak, jak gdyby pochodziło z ręki dziecka. Otworzyłem je i ku memu zdumieniu znalazłem dwie ryciny do wierszy z angielskiego czasopisma. Na „mahometańskim“ talizmanie znajdował się wizerunek Matki Boskiej z dzieciątkiem Jezus, a parski talizman przedstawiał „christmas“ z wierszem na Boże Narodzenie. Obrazki te niewątpliwie pochodziły z ojczyzny angielskiego marynarza, który z żartu lub dla zysku zużytkował je jako amulety.
— Prawda, sidi, że to nie jest oszustwo? — zapytał Pars.
— Oszustwo, a mimoto treść tego obcego pisma jest talizmanem w życiu i w godzinie śmierci. Niema tu mowy o żadnem nur esz szems, ani o nur el hilal, o żadnem świetle słońca, ani półksiężyca, lecz o prawdziwem nur es sema, o świetle niebios, które weszło niegdyś nad Betlejem i cały świat oświeciło. Weź te obrazki i przypatrz im się dokładnie! Ja ci je objaśnię