Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/515

Ta strona została przepisana.

Ponieważ nie przypuszczałem czegoś podobnego, przeto nie broniłem się i dostałem tą olbrzymią ręką w twarz. Zatoczyłem się i sięgnąłem ręką do oka. Był to cios zadany w nos, przyczem kciuk zesunął się z nosa, i ugodził mnie w oko. Krew puściła mi się z nosa, a na prawe oko zaniewidziałem zupełnie. Gdy dotknąłem tego oka, wyszło do połowy z oczodołu.
Dokoła zabrzmiał jeden okrzyk, złożony z wielu głosów. Gospodarz zelżył najpierw, a potem uderzył swego gościa! Coś podobnego nie zdarzyło się jeszcze u nich dotychczas. Yussuf Ali sam przeraził się swoim postępkiem. Opuścił ręce, wypatrzył się na mnie, potem wziął syna za ramię i rzekł, ciągnąc go za sobą:
— Chodź! On ma słuszność. Ta sprawa obchodzi tylko nas. Sam z tobą pomówię.
Zniknęli razem, a żona położyła mi ręce na ramionach i rzekła, szlochając:
— Panie, przebacz mu, on nie wiedział, co czyni. On zawsze taki dobry, ale skoro w gniew wpadnie, nie można mu się sprzeciwiać. Czy cię bardzo uderzył? Czy cię to boli?
— Chodź do domu i podaj mi wody!
Udałem się z nią do domu, ażeby zejść z oczu drugim, zarówno ze względu na jej męża, jakoteż na mnie samego. Halef nam towarzyszył. Ja sam wprawiłem oko na swoje miejsce, potem Halef zatrzymał mi krwotok i dał okład. Podczas tego usłyszeliśmy krzyk przeciągły, na który nie zwróciliśmy uwagi. Potem przyszedł szejk i zaprosił mnie do siebie w gościnę. Nie wzbraniałem się oczywiście, gdyż u Yussufa Alego nie mogłem dłużej zostać. Kiedyśmy wyszli z domu, siedział on sam przy ognisku. Minęliśmy go, nie zwróciwszy nań uwagi.
Szejk prosił, bym usiadł przy jego ogniu i zjadł z nim, lecz ja straciłem do tego ochotę. Bolały mnie nos i oko, a gdy pomyślałem o Husseinie Izie i jego matce, nie mogłem wziąć do ust ani kąska. I tutaj więc wszedłem do domu i usiadłem w przeznaczonym