Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/520

Ta strona została przepisana.

Ponieważ zwrócono nam uczciwie całe nasze mienie, przeto odzyskałem także rewolwery. Z domu Yussufa zabrałem jeszcze sztuciec. Gdyśmy stamtąd wychodzili, stał Yussuf Ali ze swoją długą włócznią i powiedział:
— Panie, ja idę z wami, ja muszę syna odzyskać.
— Zostań! — rozkazałem mu. — Ty nam się na nic nie przydasz.
Nie chciał posłuchać, lecz gdy mu wytłómaczyłem, że nam tylko będzie przeszkadzał, zaniechał swego zamiaru. Odprowadził nas z żoną do wejścia, by nas wypuścić. Kiedy byliśmy już na wolnem polu, uścisnął mnie za rękę i poprosił:
— Uczyń, co możesz, panie, lecz oszczędzaj i siebie. Bóg będzie ci towarzyszył i ocali syna mego przez ciebie. Będę się modlił za ciebie i za niego, dopóki nie powrócisz.