Fatima Marryah padła mu z płaczem na szyję i pocałowała go wobec mnie i Halefa. Syn opowiadał jej już przedtem o Matce bolejącej, a ona to wiernie zachowała w pamięci. Ze wszystkich świętych osób, o których jej opowiadałem, najbardziej umiłowała obok Zbawiciela Matkę boleści. Płacząc ściskała mnie za ręce i mówiła:
— Dzisiaj odczułam, co wycierpiała Matka bolejąca. Najświętsza Panna odwróciła odemnie cierpienie; do niej wyłącznie niech mój syn należy, a ja nie będę niczem innem, jak jego i jej służącą. Oto ślub, mój którego dotrzymam.
Nad ranem udaliśmy się także my na spoczynek. Kiedy zbudziliśmy się około południa, czuł się Hussein Iza znacznie lepiej, a moja twarz także skłęsła cokolwiek i przybrała bardziej żółtą barwę. Oko wyzierało już, chociaż mętne było ze spuchlizny, jak malutki rodzynek z dobrze wyrośniętego pudingu.
Ponieważ nie mogliśmy zaraz odjechać, musieliśmy z Mir Yussufimi ułożyć jakiś modus vivendi. Halef został nadal z dzielnym kawasem gościem szejka, ja zaś u Yussufa Alego, którem u szejk dostarczał potraw. Kurdowie byli z nas bardzo dumni, gdyż we dwu wydobyliśmy troje ludzi z pośród trzystu. Dodać należy, że po drugiej stronie płonął las jeszcze przez kilka dni. Mir Mahmalli utracili mnóstwo zwierząt i wiele innych rzeczy, a ponieważ spłonęło im letnie mieszkanie, wobec czego musieli sobie szukać nowego, przeto nie mogli już przez długi czas wyrządzać szkód Mir Yussufim. Nasi Kurdowie zawdzięczali nam dużo, okazywali też nam wielką wdzięczność rzetelnie wedle sił i zwyczajów. Ciągle powtarzali, że mnie chyba nie zapomną nigdy Mir Mahmalli.
Ja wracałem prędzej do zdrowia niż Hussein Iza. Gdy moje oko odzyskało pierwotny kształt, a nos nietylko znów stał się pięknym, lecz nawet umiał odróżnić rezedę od sera zgliwiałego, czuł Hussein Iza wciąż jeszcze osłabienie we wszystkich członkach. Musiał więc
Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/535
Ta strona została przepisana.