mi chyba nie odmówisz, chociaż zmuszę cię przez to do okrążania. Ty chcesz udać się najpierw do Kajsarijeh, powinienbyś więc jechać przez Sofular i Mudżur; ale ja mam w Urumdżili dawnego przyjaciela, któremu chcę przez ciebie coś posłać. Czy się tego podejmiesz?
— Bardzo chętnie!
— Powiem ci więc, o co idzie, ażebyś wiedział, że będziesz przezeń mile widziany, chociaż on żyje bardzo samotnie i jest szczególnym wrogiem chrześcijan. Był to mir alaj[1] w wojsku wielkorządcy, walczył mężnie pod chorągwią proroka i odszedł ze służby z honorem, ale nigdy nie otrzymał pensyi. Prosił o nią, a gdy prośby nie skutkowały, jął się domagać, ale znowu napróżno, gdyż miał do czynienia z zawiadowcami sułtana, którzy nie byli uczciwi. Pensyę wypłacano w Stambule przez piętnaście lat, ale on do rąk nic nie dostawał. Kiedy mnie zrobiono walim w Engyrijeh, zwrócił się do mnie, a ja, zbadawszy dokładnie całą sprawę, doniosłem o tem wprost wielkorządcy. Wczoraj wieczorem otrzymałem odpowiedź: mam mir alajowi wypłacić pensyę za piętnaście lat razem z procentami. Gdyby ten rozkaz nadszedł był wczoraj, byłbym oddał pieniądze jego synowi, który był u mnie, ale teraz chcę skorzystać z tego, że ty jedziesz do Kaisarijeh, i pytam się, czy zrobisz mi tę grzeczność i zawieziesz pieniądze memu przyjacielowi i towarzyszowi broni.
— Chętnie, jeśli mi je powierzysz.
— W twoich rękach pewniejsze będą, aniżeli w kieszeni uzbrojonej sztafety. Mir alaj nazywa się Osman Bej i mieszka nie w samem mieście Urumdżili, lecz w pobliżu. Znają go lepiej pod nazwą abdal[2], gdy więc będziesz pytał o jego mieszkanie, musisz wymienić ten przydomek. Jeśli byś mógł przed nim zataić, że jesteś chrześcijanin, to zrób to, ponieważ zajadle nienawidzi zwolenników twej wiary. Krzyż przyniósł mu największe nieszczęście, jakiego dożyć może człowiek