Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/581

Ta strona została przepisana.

Następne godziny nie dadzą się wprost opisać. Zdawało się, że na dole zgromadziła się cała ludność miejska, aby trupy wydobywać z pod gruzów kamiennych. Towarzysz mój znajdował się w stanie okropnym. Koło wieczora doleciało nas wołanie kobiecego głosu. Odpowiedziawszy na ten głos, zeszliśmy za jego dźwiękiem. Była to narzeczona mego towarzysza, która na jego widok rzuciła mu się na szyję z kurczowem szlochaniem. Dopiero po jakimś czasie zdołała nam opowiedzieć, co się stało. Przypuszczano oczywiście, że i my spadliśmy w przepaść. Przybył sam kadi, by kierować robotą i rozpoznawać zwłoki. Wielu nie popodobna było rozpoznać, a kiedy z pod zwalisk wydobyto także obydwu Arnautów, przypomniał sobie urzędnik moje podejrzenie i kazał im przeszukać kieszenie. Znaleziono przy nich pieniądze i to dowiodło naszej niewinności. Mimoto nie wydawało mi się jeszcze odpowiedniem, żebyśmy się pokazywali. Fanatyzm, podsuwał pewnie tłumowi zdanie, że choć niewinni, byliśmy jednak przyczyną śmierci tylu ludzi. Znaleziono także ciało pustelnika, ale w stanie okropnym. Konsul kazał je zabrać do swego domu.
Młoda Francuzka wróciła, by powiedzieć rodzicom, że jesteśmy ocaleni i nietknięci zupełnie. Gdy się ściemniło, nadszedł po nas sam konsul, poczem dostaliśmy się do jego domu szczęśliwie i niesposrzeżenie. Kyzrakdar chciał przedewszystkiem zobaczyć ojca, i poszedł do izby, w której leżały zwłoki.
„Allah parczalamah, niech cię Allah zdruzgocze!“ To przekleństwo powtarzał starzec najczęściej, a teraz leżał sam zdruzgotany. Ani jeden członek ciała nie był cały. „Allah rozsądzi między wami a mną i to dziś jeszcze“, powiedział. Z jaką okropną dokładnością spełniły się jego słowa! Allah rozsądził!
Nazajutrz rano pochowali przełożonego „najsurowszych“ przy świetle księżyca... katolicy. Konny posłaniec sprowadził jego żonę. Syn zgruchotanego przez Allaha jest do dzisiaj kyzrakdarem w Malatijeh i dopro-