Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/582

Ta strona została przepisana.

wadził tę stadninę do wielkiego rozgłosu. Jego narzeczona pozostała dlań nadal tem, czem była, to jest promieniem słońca. Szczęście i błogosławieństwo spoczywa na wszystkiem, co on czyni i dawno zapomniano o wstrętnej nazwie, wypisanej na początku i na końcu tego opowiadania: es sabbi, przeklęty...


KONIEC.