było prawdziwym biszarin i, jak teraz dopiero zauważyłem, dostało kulą w czoło. Czyżby tu zaszedł wypadek krwawej zemsty? Odsunąłem piasek jeszcze więcej, aby się przypatrzyć jeźdźcowi. Znalazłem go w pełnem ubraniu i uzbrojeniu. Na kapturze burnusa miał wyszyte: A. L., a obie te litery wypalone były także na kolbie strzelby i na rękojeści noża. O cal nad nasadą nosa znalazłem okrągłą dziurę, spowodowaną przez kulę, która nieszczęśliwcowi wbiła się w głowę przodem, a wyszła tyłem.
— Emery Bothwell! — zawołałem, chociaż w pobliżu nie było nikogo, ktoby mię mógł był usłyszeć.
Znałem ten niezrównany strzał, widziałem podobną dziurę w czole niejednego Indyanina, który zbliżył się zanadto do niechybnej rusznicy mego przyjaciela, Anglika. Nie wątpiłem ani na chwilę, że to on był tu strzelcem. Znajdował się już widocznie w Bab-el-Ghud, a od czasu, gdy ten strzał padł, musiały upłynąć ze trzy tygodnie, jeśli się uwzględniło wysokość nasypanego piasku. Pomyślałem sobie zaraz, że z pewnością nietylko ten człowiek, ugodzony kulą „prawdziwego Englishmana“, z łożył swe białe kości na pustyni. Ów nieszczęsny znak sprowadzał śmierć każdego, kto na swoich szatach lub broni go nosił.
I pod tym względem przypuszczenie moje się sprawdziło, gdyż nieopodal znalazłem drugie i trzecie zwłoki z kulą w czole o cal nad nasadą nosa. Hedżanbej zyskał więc strasznego, nieubłaganego wroga, który z pewnością postanowił nie spocząć, dopókiby nie znalazł lub nie pomścił Renalda Latréaumonta.
Trochę dalej zauważyłem świeży darb, ślad, przecinający skośnie naszą drogę. Pozostawiło go jedno zwierzę, umieszczając odciski tak małe, że niewątpliwie należało do hedżinów biszarin, a przynajmniej mehara, jakie hodują Tuaregowie w doskonałej rasie. Taki mehari przewyższa pod względem szybkości, wytrwałości i skromnych wymagań życiowych wielbłądy
Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/76
Ta strona została przepisana.