Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/82

Ta strona została przepisana.

— No, dobrze Hassanie-Ben-Abulfeda-Ibn-Haukal al Wardi-Jussuf-Ibn — Abul-Foslan-Ben-Ishak al Duli, zsiądź ze swego dżemela, bo mam ci coś powiedzieć!
Zsiadł, wydobył nóż i usiadł w piasku.
Arabski pojedynek! Spodziewałem się tego i dlatego pozwoliłem na tę małą sprzeczkę. Wiedziałem, że Wielkiego Hassana czeka upokorzenie. Ten, zobaczywszy, co mu grozi, odpowiedział:
— Kto ci pozwolił zsiąść z wielbłąda? Czy nie wiesz, że tu tylko sidi ma prawo rozkazywać? Jemu zaś pilno do Bab-el-Ghud.
— Pozwalam wam zsiąść, Hassanie — odrzekłem ja. — Jesteś dzielnym Kubaszi en Nurab i masz ostry nóż; broń więc swego honoru!
— Ależ nam szkoda czasu, sidi; cienie robią się coraz to dłuższe!
— Dlatego zsiądź i śpiesz się!
Teraz nie mógł już nic innego uczynić. Zsiadł, zajął miejsce naprzeciwko Tebu i wyjął nóż.
Nie mówiąc ani słowa, odsunął Tebu szarawary z łydki, przyłożył do niej koniec noża i wbił ostrze w ciało aż po nasadę. Następnie popatrzył spokojnie i z oczekiwaniem w oczy Hassanowi.
Kubaszi, chcąc ratować cześć swoją, musiał się pchnąć tak samo. W ten sposób kaleczą sobie dwaj walczący nieraz wiele mięśni, nie drgnąwszy nawet powieką przy tych bolesnych zranieniach. Kto dłużej wytrzyma, ten zostaje zwycięzcą. Synowie dziczy uważają za hańbę poddać się bólowi.
Hassan obnażył powoli łydkę i przyłożył do niej koniec noża. Skóra zagięła się, gdy lekko spróbował wbić nóż. Lecz Dżezzar-bej, dusiciel ludzi, zmiarkował, że to boli. Zrobił więc okropną minę i chciał już broń odjąć od ciała, kiedy nastąpiło intermezzo, na które był najmniej przygotowany. Józef Korndorfer zsiadł był także, aby się pojedynkowi wygodnie przypatrzyć, stanął tuż za Kubaszim, a gdy ten chciał wyrzec się pojedynku, pochylił się i pod wpływem złego humoru